środa, 24 listopada 2010

Pierwszy film

Wspomniany w poprzednim poście przełom wieków, to dokładnie październik 2001 roku. Pojechaliśmy z małżonką na urlop. Tak naprawdę był to nasz pierwszy prawdziwy urlop w życiu. Z racji naszych dotychczasowych zajęć lato spędzaliśmy przeważnie w pracy, a jeśli nie, to w pracy społecznej. Dziś to sformułowanie brzmi nieco anachronicznie ale tak brzmieć musi, bowiem przypominam, że działo się to głównie w ubiegłym wieku.


Dzięki naszym przyjaciołom udało nam się pojechać nad morze. Było już wprawdzie po sezonie, początek października, ale dzięki temu byliśmy sami w pustym pensjonacie, a plaża cała należała do nas. Gorzej było z jedzeniem, bo czynna była jeszcze tylko jedna smażalnia rybna. Jedzenie przyrządzaliśmy więc sobie sami.
Dużo podróżowaliśmy. Wybrzeże zachodnie to teren naszych harcerskich obozów. Dlatego postanowiliśmy odwiedzić wszystkie miejsca, gdzie organizowaliśmy te obozy. To za ich przyczyną nie mieliśmy latem urlopu. Oboje pracowaliśmy w ZHP.

Tak się złożyło, że mieliśmy drobny zapas gotówki.  Wpadliśmy na pomysł, że skoro mamy odbyć podróż sentymentalną warto byłoby ją uwiecznić. W Koszalinie kupiliśmy więc kamerę. Najtańszą, jaka była w sklepie. Analogową, zapisującą obraz na taśmie podobnie jak ta  należąca do wujka, który się zapodział, jednak kasety były mniejsze, tzw. ósemki.

Opisuję tę kamerę dlatego, aby uzmysłowić czytającym ten wpis, że sprzęt, jego jakość i nowoczesne rozwiązania techniczne są ważne, ale wcale nie najważniejsze. Pewien były minister, a dzisiejszy prezydent powiedział kiedyś, że polski lotnik może latać nawet na drzwiach od stodoły. Trochę przesadził. Chciał chyba powiedzieć, że wiele zależy od człowieka, jego wiedzy i umiejętności, a nie tylko od maszyny. Kamera to w końcu też maszyna. Trochę mniejsza od samolotu, ale tylko maszyna. To człowiek decyduje, jak wykorzysta jej możliwości.

A ja chcę powiedzieć przytaczając to porównanie do stodólnych drzwi, że filmować może każdy, kto ma najmniejsze choćby poczucie zmysłu artystycznego, nieco odwagi i umie czytać instrukcje obsługi. To chyba najtrudniejsze. Ostatnio czytałem instrukcję montażu pergoli ogrodowej, składającej się z dwunastu rurek. Ludzie! To dopiero sztuka takie dzieło napisać!

Nakręciliśmy kilka godzin materiału, tzw. surówki. Po naszym powrocie do domu powstał z tego 32-minutowy film. Poniżej możecie obejrzeć dwa jego fragmenty. O tym, jak film powstawał napiszę w kolejnych postach.

Miłego oglądania.





Pierwszy film cz. I



Pierwszy film cz. II

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz